sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 2

Katherine 
                Mieszkanie, które dzieliłam z Sarą, nie było zbyt duże, a przynajmniej ja, w sytuacji takiej jak ta, uważałam, że jest stanowczo za małe. Dokładnie słyszałam jęki Sary, dochodzące z jego przeciwległego końca. Zrobiło mi się niedobrze. Zakryłam poduszką twarz i dodatkowo zasłoniłam się jeszcze rękoma.
                Nie potrafię zrozumieć, dlaczego moja współlokatorka prowadzi taki styl życia. Jest uczoną osobą, z zawodu psychologiem i to bardzo dobrym. Po wypadku, który przeżyła dwa lata temu, rzuciła jednak pracę i zaczęła… to. Nie robi nic, prócz imprezowania i zaciągania do łóżka nowo poznanych facetów.
                Lubiłam ją, naprawdę bardzo, ale mieszkanie z nią było męczące. Gdyby zamykała swoje życie erotyczne, jak i każde inne, w swoim pokoju – nie mogłabym narzekać.
                Cały blok należy do wujka Sary. Ona nie płaci za mieszkanie nic, tak jak za wszystko. Odkąd rzuciła pracę, wróciła na utrzymanie rodziców, którzy wcale nie protestują. Przeciwnie – rozpieszczają ją, jakby była ósmym cudem świata. Wiedzą, na co wydaje pieniądze, jak się prowadzi, ale nie negują tego. Zamiast tego dostaje wszystko, czego tylko zapragnie.
                Westchnęłam i odkryłam twarz. Jęki ucichły. Zamiast tego słyszałam, że Sara wyprasza swojego „gościa”, tłumacząc, że ma nocną zmianę.
                Roześmiałam się do siebie gorzko i rozejrzałam po swoim pokoju. To była moja oaza spokoju. Co by się nie działo, tutaj czułam się dobrze i swobodnie. Wszystkie troski gdzieś umykały i mogłam się wyciszyć.
                Był też bardzo ładny, jak zresztą całe mieszkanie. Urządzony nowocześnie. Ściany były w słomkowym kolorze, do tego szare panele, a na nich duży, mięciutki, biały dywan. Co do wyposażenia – miał to, co każdy pokój. Podwójne, bardzo wygodne łóżko, szafę z lustrem wbudowaną w ścianę, szafki nocne, kilka półek z książkami, lampki, ramki ze zdjęciami. Nic szczególnego, wszystko jednak bardzo eleganckie i ładnie wkomponowane. Wszędzie była biel, szarość albo czerń. Na początku strasznie mnie to przytłaczało, ale teraz bardzo mi się tu podoba.
                Prócz mojego pokoju, był jeszcze ten należący do Sary, jej garderoba, salon, kuchnia i łazienka. Wszystko urządzone w podobnym guście, w trzech podstawowych kolorach: Bieli, szarości i czerni.
                Moim drugim ulubionym pomieszczeniem w domu była łazienka. Nie z powodu wystroju, bo nie, w końcu nie było w niej niczego specjalnego. Tak samo biała, wszystko białe, wszędzie biało. Najważniejsza w niej była wielka wanna i to w niej byłam tak zakochana. Uwielbiam długie kąpiele w gorącej wodzie. Relaksują mnie i oczyszczają myśli.
                Zastanowiłam się chwilę. Chyba tego mi było trzeba – kąpieli.
                Podniosłam się z łóżka do pozycji siedzącej i przeczesałam ręką włosy. Po takim dniu nic mi tak dobrze nie zrobi, jak gorąca kąpiel i kieliszek wina.
                Ześlizgnęłam się z pościeli i podeszłam do szafy, żeby wyjąć z niej piżamę i czystą bieliznę. Przejrzałam się w lustrze. Jeśli rano wyglądałam na zmęczoną, to teraz już nawet nie mam słowa, które określałoby mój wygląd. Sińce na pół twarzy, przekrwione oczy i potargane włosy. Wzdrygnęłam się i odwróciłam wzrok w stronę ściany.
                Było na niej pełno zdjęć. Ja i Sara, Sara i ja, Sara, Sara, Sara, wszędzie byłyśmy razem, w różnych miejscach i okolicznościach. Wyjątek robiło tylko jedno, małe, zniszczone już zdjęcie. Podeszłam bliżej i przejechałam opuszkami palców po twarzach trzech postaci. Westchnęłam smutno, ale postanowiłam się nie zagłębiać myślami w przeszłość, na pewno nie dziś.
                – Hej, Kat, nie widziałaś gdzieś mojej czarnej sukienki, tej całej z koronki? – Sara wparowała do mojego pokoju, jak zawsze, bez pukania.
                Zanim się do niej odwróciłam, zamrugałam gwałtownie żeby zatrzymać łzy, które napłynęły mi do oczu.
                – Miałaś ją wczoraj.
                – No wiem, ale nie wiem, gdzie ją zdjęłam. – Uśmiechnęła się znacząco, a ja ledwo powstrzymałam wzdrygnięcie.
                – Zapytaj chłopaka, który ci pomagał. – Minęłam ją w drzwiach. – O ile znasz jego imię.
                – Oczywiście, że znam – prychnęła i zamyśliła się na chwilę. – Tom, na pewno miał na imię Tom.

                – Zrobiłam kolację – odezwała się do mnie brunetka, kiedy wyszłam z łazienki. Spojrzałam na nią. Rozpakowywała właśnie styropianowe pudełka.
                – Nie mogę się nadziwić twojemu talentowi kulinarnemu – zaśmiałam się, podchodząc bliżej. Sięgnęłam do lodówki po wino i nalałam nam po kieliszku.
                – Weźmiesz mój telefon z pokoju? Pokażę ci kogoś – rzuciła Sara, idąc na kanapę, obładowana jedzeniem. Wywróciłam oczami. Oczywiście, czyżby kolejny cel?
                Weszłam do jej pokoju i od razu się cofnęłam. Jej pokój jest identyczny jak mój, ma tylko inne kolory dodatków. Ale pod względem porządku… cóż, delikatnie mówiąc, jest to diametralna różnica. Wszędzie jakieś śmieci, butelki, ubrania i kłęby dymu z papierosów. Skrzywiłam się i podeszłam do szafki, na której leżał telefon, odgarniając po drodze nogą ciuchy z podłogi. Uchyliłam okno i wyszłam, szczelnie zamykając za sobą drzwi. Nie wiem, jak ona może tak żyć.
                Tak jak przypuszczałam, Sara pokazała mi faceta, mniej więcej po czterdziestce, którego miała zamiar „zatrzymać na dłużej”. Jasne.
                – To chyba do mnie – odezwała się po jakiejś godzinie.
                – Co do ciebie? – spytałam zdezorientowana.
                – Dzwonek dzwonił i to chyba do mnie. – Wstała i poprawiła swoją kusą sukienkę. Posłała mi porozumiewawcze spojrzenie i pobiegła do drzwi.
                Zmyłam się do swojego pokoju w sekundę. Nie miałam najmniejszej ochoty tego oglądać.
                Przejrzałam się w lustrze. Nie wyglądałam najgorzej – jeśli chodzi o figurę. Byłam zgrabna, dość wysoka. Może nie miałam talii osy, ale jakaś gruba też nie byłam. Miałam zgrabne biodra i szczupłe uda, całkiem spory biust. Nie było najgorzej, ale i tak uważałam, że to Sara odzwierciedla bardziej taki… ideał kobiety. Miała wąską talię, dużo większy biust i ładnie zaokrąglone biodra. Faceci pożerali ją wzrokiem. Szczególnie, kiedy zakładała obcisłe sukienki.
                Zresztą, w cokolwiek Sara by się nie ubrała – wygląda nieziemsko.
                Ja nie przykładam aż takiej wielkiej wagi do ubioru. Sara nawet – mimo, że śpi, to akurat sama – do spania zakłada satynowe koszule wykończone koronką. A ja?
                Byłam ubrana w granatowe spodnie od dresu, z podwiniętymi krzywo nogawkami, bo były za długie i za luźną białą koszulkę z pseudo–sentencją.
                Całkowite przeciwieństwo prawdziwej kobiety.
                Usłyszałam, że Sara „zaczyna” swój wieczór i spojrzałam litościwie na swoje odbicie.
                – Nie chcesz tego słuchać, Katherine – burknęłam do siebie. – Co ty tu jeszcze robisz? Westchnęłam i sięgnęłam po pierwszą lepszą książkę. Wszystkie, które miałam, czytałam już po kilka razy, ale teraz do głowy nie wpadło mi nic lepszego. Musiałam się czymś zająć, żeby nie zwariować.
                Po dłuższym czasie, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo zdążyłam przeczytać już kilka rozdziałów, usłyszałam dźwięk domofonu. Niechętnie wysunęłam się spod koca i ruszyłam do drzwi, ale zanim to zrobiłam, ktoś strasznie niecierpliwy, zdążył zadzwonić już trzy razy. Podniosłam słuchawkę, już mocno podirytowana.
                – Słucham – mruknęłam.
                – Dobry wieczór – usłyszałam znajomy głos. – Czy zechciałaby pani poświęcić chwilkę na rozmowę o Bogu?
                – Nie. – Odłożyłam słuchawkę i wróciłam do swojego pokoju. Słyszałam za sobą domofon jeszcze kilkanaście razy, ale nic sobie z tego nie robiłam. W końcu ucichł, ale po chwili, zamiast niego, zaczął dzwonić dzwonek do drzwi.
                – Otwórz te drzwi! – usłyszałam krzyk Sary, ale ją też zignorowałam. – Katherine! Katherine, kurwa! – krzyczała coraz bliżej. Otworzyła z hukiem drzwi do mojego pokoju, jednocześnie zawiązując kusy szlafrok z czerwonej satyny, który na siebie zarzuciła. – Głucha kurwa jesteś? Jakiś debil ciągle dzwoni do drzwi, wiesz, że jestem zajęta, to możesz ruszyć dupę i sama je otworzyć! – krzyczała, nachylając się w moją stronę, przez co widziałam więcej, niż chciałam.
                – Ja już pójdę – odezwał się głos za nią, zanim dokończyła.
                – Nie, nie, nie, zostań, naprawdę, Mark – prosiła, biegnąc za nim do drzwi, ale po chwili znów wróciła do mnie. – Zadowolona jesteś? – warknęła. – On jest lekarzem i mogłam mieć kasy jak lodu – zniżyła głos do cichego syku.
                – Co za nieszczęście, jedna torebka Yves Saint Laurent mniej – powiedziałam złośliwie, bardzo akcentując.
                – Głupia zdzira – zagotowała się ze złości i trzasnęła moimi drzwiami tak, że zatrzęsła się cała futryna.
                Nie wiedzieć czemu, tym razem nie zrobiła na mnie najmniejszego wrażenia. Takie wybuchy zdarzały jej się bardzo często. Przepraszała mnie potem, ale co z tego, skoro i tak wiedziałam, że ma mnie za gówno.
                Wstałam i wyszłam z pokoju, bo wiedziałam, że jej facet, wychodząc, wpuści tego wariata. I wykrakałam, bo jeszcze dobrze nie przekroczyłam progu, a już widziałam jak stoi w korytarzu, w czarnym eleganckim garniturze, płaszczu i skórzanych butach. Trzymał w ręku wielki bukiet róż.
                Nie dałam po sobie poznać, że zrobił na mnie jakiekolwiek wrażenie i oparłam się nonszalancko o ścianę, zakładając ręce. Sara za to stanęła jak wryta i patrzyła się na bruneta z rozchylonymi ustami. Zignorował ją całkowicie i podszedł do mnie powoli.
                – Witaj, Katerino, to dla ciebie. – Uśmiechnął się zalotnie i podał mi kwiaty. Byłam zdziwiona jego nonszalancją, jak i tym, w jaki sposób wypowiedział moje imię.
                – Dzięki – powiedziałam niechętnie, chociaż kwiaty były naprawdę piękne. Spojrzałam na Sarę, która obserwowała Cartera, niczym kocica, gotowa do skoku. Odchrząknęłam i popatrzyłam na niego odważnie. – Mogę wiedzieć, czego tu chcesz?
                – Jesteś bardzo niegościnna – zmarszczył brwi, ale zalotny uśmiech nie znikał z jego twarzy. – Nie mogę ci się oprzeć, Katerina. – Wymawiał moje imię bardzo je zaciągając. Zanim zdążyłam otworzyć usta, żeby coś powiedzieć, Sara zrobiła to za mnie. Jednak nie tak, jak się tego spodziewałam.
                – Przyjaciele Kat są moimi przyjaciółmi. – Stanęła przede mną i wyciągnęła do niego rękę. – Sara Nevlin, bardzo miło mi cię poznać.
                – Carter Perrins. – Ścisnął jej dłoń, ale z mniejszym entuzjazmem.
                – Carter! Świetne imię. Chcesz kieliszek wina? – Posłała mu szeroki uśmiech. Brunet spojrzał na mnie. Wyraźnie widział, że tego nie chcę. Pokręciłam jeszcze głową, żeby zobaczył to dobitniej, ale kompletnie mnie zignorował.
                – Jeden? – prychnął ruszając za Sarą, jednocześnie zdejmując z siebie płaszcz. – A co to, kościół?

                – Nie wiem, co widzisz w Kat – rzuciła po kilkunastu minutach rozmowy Sara, rozpływając się przed chłopakiem. – Ani nie jest ładna, ani mądra. – Zdawała się mnie w ogóle już nie zauważać. – Tutaj masz to, co potrzebuje każdy mężczyzna. – Uśmiechnęła się i wskazała rękoma na swoje ciało. Chłopak uśmiechnął się tajemniczo i pokiwał głową.
                – Mówiłaś, że masz chłopaka lekarza? – zaczął.
                – To żaden problem – machnęła ręką. – Zaraz mogę nie mieć.
                – Nie ma potrzeby – zaśmiał się cicho. – Mam dla ciebie małą radę. – Schylił głowę, żeby popatrzeć jej w oczy, na co zareagowała rumieńcem i zaczęła się do niego przysuwać. Zrobiło mi się niedobrze. Był centymetry od niej, kiedy znów się odezwał. – Poproś swojego chłopaka doktora, żeby zbadał ci głowę. Chyba, że bycie pojebaną nie wychodzi na rentgenie – wymruczał. Sarze zajęło chwilę, żeby zrozumieć, co powiedział. Odskoczyła od niego jak oparzona. Była cała czerwona, kiedy zerwała się z kanapy i ruszyła do swojego pokoju, przeklinając do siebie po drodze.
                Byłam w szoku. Myślałam, że zaraz zaczną się tu do siebie kleić, a on… wpatrywałam się w niego wielkimi oczami, kiedy zadowolony z siebie, przysunął się do mnie bliżej.
                – Rozchmurz się, słońce – rzucił wesoło. – Pozbyłem się twojej zołzowatej koleżaneczki, to teraz możemy się już całować? – zapytał głosem małego, rozkapryszonego dziecka.
                Po raz kolejny czar prysł. Wstałam i założyłam ręce.
                – Posłuchaj, wyjaśnijmy sobie coś raz na zawsze – wybuchnęłam w końcu. – Nie jestem twoim słońcem, kochaniem, kotkiem czy co sobie jeszcze wymyślisz. Nie znamy się, nie wiem dlaczego za mną łazisz i czego chcesz, ale dobrze ci radzę, przestań, bo nadszarpnąłeś moją cierpliwość już za bardzo.
                Odczekał dłuższą chwilę, zanim mi w ogóle odpowiedział.
                – Masz rację, kiepsko zaczęliśmy. – Wstał z kanapy i podszedł do mnie. Odsunęłam się, aż poczułam za sobą szafkę. Schylił głowę, żeby odnaleźć moje spojrzenie i uśmiechnął się blado. Pierwszy raz popatrzyłam mu w oczy i wydały mi się dziwnie znajome. Potrząsnęłam głową. Nie świruj, Katherine.
                – Nie szukam chłopaka, przykro mi. Już na pewno nie takiego. Wyjdź, proszę.
                – Katerina…
                – Nie mów tak do mnie. Mam na imię Katherine, nie Katerina, nie wiem, skąd to wziąłeś.
                Westchnął głęboko i zamyślił się na dłuższy czas. Popatrzył na mnie marszcząc brwi, jakby miał do podjęcia jakąś trudną decyzję. Otworzył usta, ale szybko je zamknął.
                – Posłuchaj… – zaczął, ale przerwał mu dźwięk połączenia. Zrezygnowany wyjął telefon. – Przepraszam, to ważne. – Odszedł parę kroków i odebrał. – Co jest, stary? Jestem trochę zajęty. – Zaczęłam oddychać głęboko, żeby przygotować się do rozmowy z nim, kiedy skończy. Nie rozumiem, dlaczego ten nadęty dupek tak na mnie działa. – Co to znaczy, że się wycofali? – warknął nagle, aż podskoczyłam. – Kurwa. Świetnie, świetnie. Nie mogło być lepiej. Zaraz będę, zwołaj wszystkich. – Rozłączył się bez słowa i odwrócił z powrotem do mnie. – Przepraszam, ale muszę iść. Naprawdę chciałbym ci wszystko wyjaśnić, ale mam małe problemy w pracy i muszę tam teraz być.
                Pokiwałam głową – o dziwo – zawiedziona, a on szybko wyszedł. Sama siebie nie rozumiałam. Ten facet straszliwie mnie denerwował, w ogóle go nie znałam, wydawał się być całkowicie nienormalny, a nie bałam się go. Byłam go ciekawa i miałam wrażenie, że wręcz powinnam go poznać, ale nie potrafiłam sama zrozumieć, dlaczego.
                Spojrzałam na kwiaty, które mi przyniósł i przejechałam palcami po delikatnych płatkach. Zobaczyłam bilecik w środku, więc wyjęłam go i przeczytałam. Były w nim zapisane trzy krótkie słowa:

                "Gratuluję nowej posady".


~*~

Zmieniałam koncepcje na ten rozdział tysiąc razy - co jest głównym powodem takiego opóźnienia, za co przepraszam. Miało się w nim dziać o wiele, wiele więcej, ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie i stwierdziłam, że jednak lepiej będzie, jak potrzymam Was w niepewności jeszcze rozdział lub dwa, to może tak szybko nie zwiejecie, skoro tajemniczy Carter dalej pozostaje tajemniczy :) Ten rozdział nie porywa - sama to przyznam. Miał na celu przede wszystkim przybliżenie postaci Sary i odrobinę Cartera. 
Trzeci i czwarty rozdział jest praktycznie gotowy, jedynie z tym miałam problem(tak, tak, kto pisze rozdziały w przód, zamiast obecnego). Mam nadzieję, że teraz już będzie szło o wiele sprawniej. Być może trzeci rozdział wstawię zgodnie z jego poprzednim terminem(5 luty), ale to się jeszcze okaże.
Chciałam jeszcze na koniec bardzo podziękować, za wszystkie miłe słowa pod pierwszym rozdziałem. Miałam bardzo długą przerwę w pisaniu i szczerze, strasznie się obawiałam, że ten blog będzie kompletną porażką i nikt nie będzie go czytał, nawet za łapówką. Pojawiło się Was jednak troszkę i jest mi z tego powodu bardzo miło. 
Nie przynudzam już. Jeszcze raz bardzo dziękuję i mam nadzieję, że nie zniechęcicie się i będziecie ze mną dalej :)

21 komentarzy:

  1. Widzę, że nie tylko mi zdarza się w ostatniej chwili wywracać całe rozdziały do góry nogami :D. Ale dobrze, że taki spokojniejszy również się pojawił. Należę do tych czytelników, którzy wolą najpierw dobrze poznać bohaterów i ich otoczenie, a potem dopiero zająć się akcją.
    Bardzo nie podoba mi się postać Sary. Żle traktuje Katherinę i jakoś mnie dziwi, że ona z nią wytrzymuje. Nie pasuje mi do niej zawód psychologa, ani odrobinę.
    Carter faktycznie jest tajemniczy, ale i tak tochę irytujący. Ja bym od razu dosadnie spławiła takiego natręta. To nie na moje nerwy ;). Mimo tego podobało mi się jak przygadał Sarze. Ze wszystkich postaci najbardziej ciekawi mnie jednak James. Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach trochę go będzie.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Relacja między Katherine a Sarą, będzie musiała jeszcze zaczekać na wyjaśnienie, ale na pewno dowiesz się, dlaczego Katherine pozwala traktować się w taki sposób :)
      Co do Jamesa - pojawi się na pewno i mam nadzieję, że nie zawiedziesz się na nim, mimo ciężkiego charakteru, który można było już wyczuć w pierwszym rozdziale. Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. W końcu rozdział drugi. Na początku muszę trochę pomarudzić, bo dla mnie było to wyjątkowo za krótko. Czy istnieje realna szansa na to, że kolejne części będą dłuższe od tych co opublikowałaś dotychczas? Bardzo proszę :)

    Cieszę się, że zdecydowałaś zwolnić z akcją, bo nie lubię jak wszystko dzieje się tak bardzo gwałtownie. Chociaż przyznam szczerze, że gdy tutaj wchodziłam, to miałam cichą nadzieję, że będę mogła poczytać nieco o pierwszym dniu pracy głównej bohaterki w tej dziwnej korporacji. Jestem tego niesamowicie ciekawa, więc już teraz nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.

    Nie podoba mi się Sara. Na miejscu Kat, już dawno szukałabym czegoś swojego, byleby mieszkać jak najdalej od niej. Zgadzam się z moją przedmówczynią, że kobieta w ogóle nie ma kompetencji co do tego, by być psychologiem. Ona ma zdecydowanie problem ze sobą, więc jednocześnie nie powinna pomagać też innym ludziom. Niejako z ulgą przyjęłam to, że dziewczyna nie pracuje w swoim zawodzie. Ktoś kto ma problem z panowaniem nad swoimi emocjami powinien spełniać się w pracy, która wymaga jak najmniejszego kontaktu z innymi ludźmi.

    Natomiast Cartera nawet zaczynam lubić. Jest niesamowitą postacią. W jednej chwili potrafi być szarmancki, przynosi kwiaty, by po chwili stać się obcesowym draniem. Muszę przyznać, że bardzo fajnie postąpił wobec Sary, która takie nieładne rzeczy zaczęła wygadywać o swojej niby to przyjaciółce. Mam dziwne wrażenie, że Carter i Kat już kiedyś się spotkali. Jestem strasznie zła za ten telefon, który przerwał ich rozmowę. Jestem pewna, że ten facet chciał powiedzieć coś ważnego naszej głównej bohaterce. No i skąd wiedział, że Kat dostała pracę? Dziwne i intrygujące :)

    Mam nadzieję, że tego piątego lutego będę miała przyjemność z zapoznaniem się z rozdziałem trzecim :)

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początkowo rozdział wyszedł mi na dziesięć stron w wordzie(prawie dwa razy tyle), ale stwierdziłam, że zanudzę Was na śmierć, więc mocno go okroiłam. Wyczuwam jak na razie grunt. Nie wiem czy wolelibyście czytać coś dłuższego, czy krótszego a częściej, dlatego wstawiam na razie krótsze i czekam na reakcje :)
      Co do rozdziału, nie chcę zdradzać szczegółów, ale na pewno dostaniesz odpowiedź na kilka ze swoich pytań :)
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Kurcze, Sara działa mi cholernie na nerwy. Jak może być tak bezczelna i zachować się tak w stosunku Katherine? Rety...ja bym nie wytrzymała takiego zachowania. Zastanawiam się, dlaczego nie powie Sarze, że nie pozwoli sobie , aby ją tak traktowała... Zastanawiam się, skąd Carter wiedział o nowej pracy Kat? Ponadto pomimo swojego okropnego charakteru...zaimponował mi postawą w stosunku do Sary. Brawo dla niego!
    Pozdrawiam,
    http://wzburzone-fale.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam zarówno rozdział pierwszy jak i drugi. Szykuje się tutaj dość ciekawe opowiadanie i planuję zostać tu na dłużej.
    Polubiłam Kat. Główna bohaterka wydaje się być najnormalniejsza z całego świata, w jakim przyszło jej żyć. Natomiast Sara… Dziwna z niej osoba. W ogóle nie rozumiem Kat, która pozwala wejść sobie tej kobiecie na głowę. Powinna trochę ustawić Sarę, nakierować w dobrą stronę a nie tylko znosić jej humorki.
    Carter jest mężczyzną, dosyć specyficznym, ale muszę przyznać, że nieco mnie intryguje jego postać. Żałuję bardzo mocno, że tak mało było go w tym rozdziale. Mam nadzieję, że w przyszłym już się poprawisz i będzie go stanowczo za dużo. On chyba naprawdę zadurzył się w Kat, skoro tak niemiło potraktował jej współlokatorkę.
    Najbardziej jednak czekam, aż znowu pojawi się James i cała ta wielka korporacja. Coś czuję, że będzie tam bardzo ciekawie. I nie zazdroszczę głównej bohaterce, że musi tam pracować. Po tym, co działo się tam w pierwszym rozdziale, ja bym się chyba nie odważyła wrócić.
    Życzę mnóstwo weny i w wolnym czasie zapraszam do siebie: http://igrajac-z-przeznaczeniem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie spodziewałam się takiego rozwoju akcji. Kat i Sarę przedstawiłaś jako dwa przeciwieństwa. Ogień i woda. Kat spokojna, pracowita, poukładana, inteligentna, dbająca o porządek, szanująca siebie. Sara to natomiast rozpieszczona bałaganiara, która co noc przyprowadza kogoś nowego. No cóż nie mnie oceniać. Szczerze śmiać mi się chciało z tej sytuacji w której bliżej poznajemy owego zalotnika Cartera Perrinsa. Nie domyśliłabym się, że tak obojętnie a wręcz negatywnie zareaguję na zaloty Sary. Jestem niebywale ciekawa czy Kat w końcu się do niego przekona? Czy Sara tak łatwo odpuści? I Kim on w końcu jest? Na razie mam przypuszczenia, że pracuje w tej samej firmie co Kat, pozostaje pytanie „na jakim stanowisku?”
    Czekam na dalsze losy bohaterów i życzę Ci weny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć.
    Zacznę tak szablonowo, ponieważ zbierając się w sobie, mam zamiar spróbować napisać dość składny komentarz. Udawajmy, ze tak jest, Ok ?
    Standardowo - z opóźnieniem czytam twoje dzieło.
    Więc... Pragnę powiedzieć, że cały wygląd blogu jest śliczny - delikatny i nie sprawia wrażenia odpychającego, jak to robi np. neonowy nagłówek. < Jak to brzmi...
    Wracając do tekstu, jestem zaciekawiona dlaczego Kat daje tak sobą pomiatać. Osobiście sądzę, iż zachowanie Sary jest okropne, zmienianie mężczyzn jak rękawiczki nie tylko naraża ją na złapanie jakiegoś choróbska, ale i także powoduje, iż każda osoba, która to czyta ma chęć walnięcia głową o ścianę. Mam pewność, iż 3/4 uważa ją za zwykłą szmatę. Ten zalotnik - to jak zbył rozpieszczoną gówniarę było co najmniej boskie. Jestem całkowicie zauroczona Twoim tekstem i mam nadzieję, że pomimo tego cholernego czasu, zawsze znajdę chwileczkę by napisać chociażby parę słów.
    Kurde, znowu odbiegam od tematu.
    Ee, reakcja rodziców Sary - Zadziwiająca, cholernie zadziwiająca. Ja tam bym się spaliła z wstydu.
    Wystrój domu - Minimalistyczny, wyobraziłam sobie mniej więcej i stwierdzam, iż jest jak najbardziej "za".
    Co jeszcze mogę dodać ?
    Hmy... Sara i Kat to całkowite przeciwieństwa. Zalotnik jest boski, szarmancki i sprawia wrażenie milutkiego... Nie, to złe określenie. Bardzo złe...
    Tak więc zakończę pisanie tego komentarza, życzę by wena Cię nie opuściła i mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się jak najszybciej.
    Nie zwracaj uwagi na niektóre pierdoły - Zwal to na fakt, iż jestem chora.

    Pozdrawiam,
    Sly

    Nici z moich starań, skoro i tak nie potrafię pisać konstruktywnych komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem gdzie to wkleić, ale Ok.

      Zostałaś nominowana do Libster Blog Award!
      Szczegóły na blogu, mam nadzieję, że odpowiesz.
      http://bol-wyostrza-zmysly-drarry.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award.html

      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Jakoś zabieram się za skomentowanie tego rozdziału i nie mogę się ogarnąć na tyle, żeby to zrobić. Wybacz, jeśli mój komentarz dzisiaj nie będzie zbyt długo, ale nie mogę zebrać myśli. Nie wiem czemu. To pewnie przez te piękne buty, które chodzą mo po głowie... <3
    No ale dobra. Za Sarą to ja nie przepadałam od samego początku. I w tym rozdziale też się nie popisała. Z resztą co chcieć od takiej dziewczyny, która puszcza się na prawo i lewo? No a tym, że chciała się dobrać do Cartera (jak ja uwielbiam to imię!) to już całkiem mnie wkurzyła! To ona jest głupia zdzira o.O
    Tak w ogóle to Kat nie powinna tak dawać sobą pomiatać, tym bardziej takiemu komuś jak Sara. Nie powinna dawać sobą pomiatać osobie, która ma ją za nic a przy okazji jeszcze siebie nie szanuje o.O Ja już dawno bym sie wyprowadziła.
    Jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej z Carterem? On pracuje w firmie, w której ona teraz też będzie pracować? No powiem Ci, że zapowiada się ciekawei i już nie mogę się doczegkać kolejnego rozdziału!
    Czekam kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejny rozdział :) widać, że akcja została zw olniona i wszystko nie dzieje się tak szybko i gwałtownie. Nie podoba mi się Sara, zachowuje się jak no za przeproszeniem kurtyzana że to tak ujmę. Kat, hmm czemu ona się tak daję pomiatać innym w szczególnie przez Sarę jak popychadło? Rozdział fantastyczny i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, Katherine! Nie wiem, czy pamiętasz mnie z bloga darkest-dream (ff TVD), ale chcąc odnowić stare 'znajomości' i zobaczy co słychać u moich dawnych czytelników, trafiłam do Ciebie.

    Przeczytałam to, co serwujesz i się zaintrygowałam. Piszesz na prawdę fajnym językiem, prostym, ale dobrym stylem, masz ciekawych bohaterów. Nie wspominając, że Twoja główna bohaterka i moja mają podobne imiona.
    Historia już mnie wciągnęła, chociaż to jeszcze początek. Mogę na początku przyznać, że mam słabość do Josepha i gdy opisałaś ten głos, to od razu wiedziałam co i jak. :D

    Widzę, że opisałaś Jamesa jako klasycznego "pana łajdaka", to jeden z często spotykanych typów facetów w dzisiejszych czasach. A tak w ogóle, to czy Tobie też wydaje się, że Joseph pasuje swoją osobą do czarnych charakterów (de facto, skrywających miękkie serduszko)? :D Zobaczymy jak rozwiniesz tę postać.

    Co do Sary, zdenerwowała mnie, że zostawiła przyjaciółkę i też tą akcją z butami (która potem całkiem śmiesznie wyszła). Jednak podobno każdy psycholog musi mieć problem ze sobą i dlatego pcha się w cudze życie, żeby odciągnąć myśli od swoich problemów.

    Podsumowując. Jestem ciekawa co będzie dalej. Dodaję Cię do polecany i zaobserwowałabym, ale nie widzę tego gadgetu. Mam też nadzieję, że zajrzysz do mnie, przeczytasz i zostawisz ślad. :)

    Pozdrawiam Xx
    OCZY w OGNIU

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej;) Wpadłam, przeczytałam i oto jestem z komentarzem. Muszę powiedzieć, że bardzo mi się spodobało. Ani na moment nic mnie nie rozproszyło, czytałam ze skupieniem i zainteresowaniem, a gdy się skończyło, to poczułam mały żal, bo z chęcią zobaczyłabym już, co będzie dalej;D Podoba mi się główna bohaterka, bo jest trochę podobna do mnie;D W sumie to chyba nawet bardzo. Dlatego nie chcę sobie nawet wyobrażac, jak strasznie by mnie wkurzało mieszkanie z taką Sarą. Ta dziewczyna jest totalnie niepoważna, wredna i podła. Mam tylko nadzieję, że pokażesz nam jeszcze jakieś jej zalety, bo nie lubię takich postać typowo negatywnych. Ale pewnie na wszystko przyjdzie czas. W sumie to co robi w swoim pokoju to jej sprawa, ale powinna wziąć pod uwage, że kolejki mężczyzn przewijające się po domu mogą przeszkadzać współlokatorce. I te jęki... rany, porażka xD A to, że potem chciała poderwać mężczyznę, który przyszedł do Kat było poniżej poziomu. Nie polubiłam go, bo wydał mi się taki trochę... dziwaczny, zbyt pewny siebie itp, ale to co powiedział Sarze - mistrzostwo świata;D Ciekawa jestem czy Kat da mu jeszcze szansę no i czy ten gość pokaże się z innej - ciekawszej i bardziej intrygującej - strony.
    A tymczasem pozdrawiam serdecznie i zapraszam również do siebie ;)

    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć! Jestem już pod dwójeczką. W rozdziale może i niewiele się działo, ale nie było nudno. Zacznę może od Sary… Rozumiem, że miała jakiś wypadek i to po nim tak się zmieniła. Cokolwiek przeżyła, to nie potrafię jej współczuć. To, że sama cierpiała, nie oznacza, że musi uprzykrzać życie innym ludziom. Stała się łatwą, tępą laską, która leci na kasę, co pokazała nazywając Kat zdzirą, bo wystraszyła jej doktorka. Nienawidzę takich postaci i wątpię, abym polubiła Sarę, jeśli się nie zmieni. Dobrze, że Carter ją tak potraktował. Kto krytykuje koleżankę, bo złapała lepszego faceta? Na miejscu Kat bym jej coś odpowiedziała, a nie kiwała główką. Niech spieprza. Ona i to jej cudowne mieszkanko.
    Sam Carter jest świetną postacią. Zaskakuje cały czas, no i chce się całować — to ważne! Nie dziwię się, że Kat z jednej strony jest zirytowana, a z drugiej wręcz przeciwnie. Też by mnie ciekawił taki facet! I co mu wypadło takiego ważnego, że musiał iść? Ciekawi mnie jego zawód, oj bardzo.
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział, a także zapraszam do siebie!
    CM Pattzy

    http://niewinne-grzechy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem u ciebie 1 raz i chyba zostanę na dłużej. Co moją uwagę przykuło jak tylko kliknęłam link? Te dwa cytaty które masz na szablonie. Wprost kocham te dwie piosenki. Po cytatach myślałam że w Bohaterach pojawią się dobrze mi znane aktorki z Disney'a (choć nie uważam iż Sel i Demi należą do tych 'aktoreczek') ale miło się zaskoczyłam odkrywając że wybrałaś aktorów z TVD! Kocham ten serial! Choć się już popsuł nieco...albo i całkie?? Sama nie wiem. Ale dosyč prynudzania. Rozdział jest cudowny! Podoba mi się szczególnie opis jak Sara uprawia seks w pokoju obok,a Kat siedzi i biedna musi wysłuchiwać jej jęków. To mnie rozbawiło jak to gdy Sara pyta się o sukienke a Kat mówi by spytała się tego chłopaka który jej pomagał to było boskie! :D Nie rozumiem zachowania rodziców tej dziewczyny,na prawdę. Ja bym powiedziała jej że niech sobie sama radzi skoro tak postępuje i się tak zachowuje. Jak dziwka. Dosłownie bo jak nazwać kobiete która praktycznie dzień w dzień ma 'new boys:. To z mojej strony wszystko i zapraszam do mnie : http://dilseeeee.blogspot.com/2016/02/rozdzia-2-przeszosc-jest-jak-senny_14.html?m=1 :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej, przepraszam, że dopiero dzisiaj zaglądam, bo w planach miałem wczoraj, ale najpierw było kino, a jak kino to i kolacja, a jak kolacja zakończona około 24, to i impreza, bo tam z klubu mijanego muzyczka dochodziła i efekt jest jaki jest i zaglądam dopiero teraz, czyli przed samym snem, bo już mi się oczka kleją, ale może jeszcze uda mi się przeczytać trzeci rozdział.
    Pierwsze co mi przyszło na myśl, to że naprawdę lubię Sarę. Oczywiście, gdybym miał za taką styczność w realu, to ani trochę nie zachowałbym się dżentelmeńsko i zapewne strzelił jej w twarz, ale nie za rozwiązłość, bo moim zdaniem jeśli wolna kobieta sypia z wieloma, to jej wybór, ona jest wolna, ona testuje, ona się bawi, ona jest młoda. Może mi się to nie podobać, ale nie jest to coś za co należałby jej się policzek. Jednak za to jak traktuje przyjaciółkę i że wykorzystuje rodziców i wujka, oraz, że jest takim darmozjadem, to jak najbardziej jej się należy i to porządny wpierdol, ale myślę, że i taki ją spotka, w końcu życie każdego skopie kiedyś po dupie, a ona już się nie umie po czymś pozbierać, to co będzie dalej?
    Osobiście wolałbym kobietę w dresie, niż taką co nawet samotnie śpi w satynie. Powód jest prosty - gorsecik, pończoszki, szpileczki, to wszystko jest fajne, ale gdy jest przyjemną odskocznią, a nie codziennością. Bez codzienności, nie ma też przyjemności tymi zaskoczeniami. Bo czym taka Sara zaskoczy faceta, skoro wszystkie najlepsze triki pokazała już na pierwszej randce, skoro dla niej to wszystko jest normą?
    Tak w ogóle to jesteś pełnoletnia? Bo ja takie tutaj tematy poruszam, a może ty jesteś małolatą i... i wiesz dla ciebie np seks podczas okresu, czy palec w pupie, okaże się być czymś obrzydliwym, fe i fuj i w ogóle nienormalnym czymś.
    No i mamy pana bezczelnego i nie dam się spławić w jednym. Wpadł, namieszał i wypadł, robiąc jeszcze większe zamieszanie. Skąd wiedział, że ją zatrudnili? Mam nosa i wywęszyłem, że on jest także współwłaścicielem, być może nawet jest bratem tego, co się tak z Katherine nabijał. Skąd też ten akcent i uczepienie się wersji Katherina, od tego huraganu Katrina, czy jak?
    Pozdrawiam i tak jak mówiłem - lecę do kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miła odmiana - jesteś pierwszą osobą, która lubi Sarę. Jej zachowanie jest w wielu aspektach krytyczne, ale nikt nie ma samych złych wad, o czym na pewno będzie można się przekonać.
      Co do bycia pełnoletnią - proszę się nie obawiać i w żaden sposób nie krępować, jestem już daleko od beztroskiego życia nastolatki(niestety(lub "stety")).
      Co do Cartera - być może masz racje, być może nie. Z biegiem rozdziałów na pewno wyjaśni się zarówno to, kim jest Carter(o czym jest już wzmianka w trzecim rozdziale) oraz to, dlaczego on jedyny mówi do Katherine w taki sposób.
      Dziękuję za przeczytanie i komentarz. Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Ja też lubię Sarę, bo jako postać jest bardzo ciekawa, a to, że zachowuje się trochę bardzo dziwkarsko, to nawet lepiej, bo jest ciekawą odmianą od tych grzecznych, ułożonych, ambitnych dziewczynek, o których można poczytać niemal wszędzie. Zastanawia mnie jednak dlaczego Katherine się z nią przyjaźni. Nie chodzi tu o to, że są jak ogień i woda, a po prostu jedna drugiej nie lubi, a druga nie lubi pierwszej. Jak można się przyjaźnić z kimś kogo się nie lubi, kogo się traktuje jak gówno, albo ma się o nim na każdym kroku złe zdanie?
      Ja Cartera lubię, ale widzę w nim właśnie faceta tylko i wyłącznie do łóżka, lub takiego kumpla na imprezę, a nie stałego partnera. Być może się co do niego mylę, bo może on tylko udaje takiego idiotę, a naprawdę jest wartościowym typem, ale jak na tę chwilę mam o nim właśnie takie zdanie.

      Usuń
  14. Po raz kolejny jestem. ;)
    Choć w rozdziale nie było dużej akcji, to i tak mi się podobał. Poznałam bliżej Cartera i już wiem, że nie jest to taki namolny gość liczący tylko na seks. To jak potraktował Sarę mi się bardzo spodobało. Można powiedzieć, że powoli zmieniam nastawienie w stosunku do niego. :D
    A właśnie jeśli chodzi o przyjaciółkę Katherine, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to rozkapryszone dziecko. To jak traktuje Kat jest okropne! Powinna mieć choć trochę przyzwoitości i umawiać się z facetami poza domem. Nie rozumiem dlaczego Kat daje sobie w kaszę dmuchać.
    Muszę przyznać, że coraz bardziej wciąga mnie to opowiadanie. To dobrze. ;)
    Serdecznie pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Wystarczyly dwa rozdziały żebym znienawidziła Sarę, jest taka nadęta, przekonana o swojej wyższości, traktuje Kat jak jakiś swój podnóżek. Nie trawię takich ludzi i dziwię się jak Kat z nią wytrzymuje. Carter w tym rozdziale mi się bardzo podobał, no może kilka jego tekstów wolałabym nie słyszeć, ale ogólnie w porządku. Przyniósł kwiaty, ubrał się elegancko ale przede wszystkim okazał się być odpornym na wdzięki klejącej się do niego Sary. Szkoda, że musiał tak szybko iść
    nauczysz-sie-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń